Wybierz stronę

Pokój za korytarz eksterytorialny?

Pokój za korytarz eksterytorialny?

Deklaracja z Waszyngtonu z 8 sierpnia 2025 roku może przejść do historii jako moment, w którym Armenia stanęła przed wyborem między fizycznym przetrwaniem a zachowaniem integralności terytorialnej. Porozumienie pokojowe z Azerbejdżanem, uwieńczone utworzeniem „Trump Route for International Peace and Prosperity” (TRIPP), wywołuje w mediach społecznościowych regionu reakcje tak skrajne, że odzwierciedlają one fundamentalne pytanie o przyszłość małych narodów w świecie wielkich mocarstw.

TRIPP to 43 kilometrowy korytarz tranzytowy przebiegający przez prowincję Sjunik w południowej Armenii, wzdłuż granicy z Iranem. Korytarz umożliwi Azerbejdżanowi bezpośredni dostęp do Nachiczewanu, a następnie do Turcji, tworząc nieprzerwane połączenie turkijskiego świata od Bosforu po Azję Środkową.

Dla Polaków, którzy w 1939 roku musieli wysłuchać niemieckich żądań eksterytorialnej autostrady i kolei przez Pomorze do Gdańska, sytuacja Armenii brzmi znajomo i niepokojąco. Wówczas Hitler przedstawiał swoje ultimatum jako „rozumną propozycję” mającą na celu „normalizację stosunków” między Niemcami a Polską. Dziś Trump i Alijew mówią o „historycznej szansie na pokój” i „korytarzu prosperity”. Historia lubi się powtarzać, choć nigdy dokładnie w tej samej formie.

 

 

ARMENIA: Między godnością a przetrwaniem

@ArmeniaPatriot2025: „To koniec. Po Arcachu oddajemy teraz własne terytorium na 99 lat. Paszinian sprzedał nas Amerykanom tak, jak kiedyś sprzedawano nas Turkom, Persom, Rosjanom. Armenia przestanie istnieć jako suwerenne państwo. Nasze dzieci będą pytać: gdzie była ta Armenia, o której opowiadali dziadkowie? 💔 #SuwerennośćAlboŚmierć #PashinyanKapitulant”

@Diaspora_Montreal: „Moi dziadkowie uciekli z Zachodniej Armenii przed Genocydem 1915. Moi rodzice opowiadali o Wielkiej Armenii od morza do morza. Dzisiaj patrzę na mapę i widzę, jak ostatni kawałek naszej ojczyzny przekazujemy obcym na dziesięciolecia. Czy to dla tego przetrwaliśmy 1915? Żeby w 2025 dobrowolnie oddać to, czego Turcy nie zdołali nam odebrać? #NeverForget #ArmenianDignity”

 

Ormiańska diaspora, rozproszona po całym świecie, obserwuje z przerażeniem to, co postrzega jako ostateczną kapitulację narodu, który przetrwał ludobójstwo, deportacje i setki lat obcej dominacji. Dr. Christina Maranci z Uniwersytetu Harvarda trafnie zauważyła w jednym z wywiadów, że „Armenia stoi dziś przed tym samym dylematem co Polska w 1939 roku – ulec żądaniom i mieć nadzieję na przetrwanie, czy walczyć i ryzykować całkowitą zagładę”.

 

Turecko-azerbejdżański triumf 

Turecko-azerbejdżański blok świętuje realizację strategii rozpoczętej jeszcze w latach 90. XX wieku (albo raczej z początku XX wieku) – połączenia Turcji z Azją Środkową przez terytorium ormiańskie.

Mimo euforii zwycięstwa, zarówno Ankara, jak i Baku wyrażają ostrożny niepokój wobec dominującej roli USA w projekcie. Korytarz na 99 lat pod amerykańską kontrolą oznacza, że region, który Turcja uważa za swoje naturalne podwórko, stanie się areną amerykańskich wpływów.

Rosja: od hegemonii do marginalizacji

Rosja traci region, który od czasów Katarzyny Wielkiej uważała za swoją naturalną strefę wpływów. Zakaukazie – Gruzja, Armenia, Azerbejdżan – przez dwa stulecia było przestrzenią rosyjskiej ekspansji cywilizacyjnej i strategicznej. Dzisiaj USA w jeden dyplomatyczny ruch przejmują to, co Rosja budowała przez 200 lat.

Oficjalna Moskwa próbuje ratować twarz, podkreślając, że „trilateralne porozumienia z 2020 roku pozostają w mocy”, ale rosyjskie kanały eksperckie nie ukrywają frustracji. Koncentrując się na Ukrainie, Kreml przespał strategiczną transformację Kaukazu Południowego.

Kluczowe obawy rosyjskie koncentrują się wokół przyszłości bazy wojskowej w Giumri, pozycji straży granicznej na granicy ormiańsko-irańskiej oraz miejsca Armenii w Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej. Putin stracił nie tylko sojusznika, ale przede wszystkim strategiczną pozycję kontrolującą tranzyt energetyczny z Azji Środkowej do Europy.

Iran

Iran postrzega amerykański korytarz jako egzystencjalne zagrożenie dla swojego bezpieczeństwa narodowego. Teheran przez 30 lat był jedyną drogą Armenii do świata podczas azerbejdżańsko-tureckiej blokady. Irańskie porty w Bandar Abbas i Chabahar, irańskie drogi i rurociągi gazowe – wszystko to umożliwiło Armenii przetrwanie w izolacji.

Perspektywa amerykańskiej bazy wojskowej 100 kilometrów od Teheranu wywołuje w Iranie reakcje porównywalne do kryzysu rakietowego na Kubie w 1962 roku. Ali Akbar Velayati ostrzegł, że „odpowiedź będzie zdecydowana i wielowymiarowa”. Irańska strategia prawdopodobnie obejmie ograniczenie współpracy energetycznej z Armenią, wsparcie dla opozycji przeciwko Pashinyanowi oraz zwiększenie obecności militarnej w prowincjach przygranicznych.

Ajatollah Chamenei w specjalnym oświadczeniu zapowiedział, że „każda próba militaryzacji korytarza spotka się z odpowiedzią, której skala zaskoczy agresorów”. Dla Iranu Trump Route to nie korytarz handlowy, lecz druga baza amerykańska na jego granicach po Afganistanie.

EUMA: symbol europejskiej bezradności

Europejska Misja Monitorująca w Armenii staje się symbolem szerszego problemu zachodniego zaangażowania w regionie. Misja, utworzona w 2022 roku jako odpowiedź na azerskie prowokacje, może stracić rację bytu w nowej rzeczywistości pokojowej.

Azerbejdżan konsekwentnie kwestionuje mandiat EUMA, argumentując, że misja służy „neokolonialnym ambicjom” Brukseli. Armenia, choć oficjalnie popiera misję, w prywatnych rozmowach dopuszcza możliwość „ewolucji mandatu”. Europa – podobnie jak Rosja – odkrywa swoją ograniczoność w kształtowaniu wydarzeń w regionie zdominowanym przez amerykańsko-turecko-azerską oś.

Podsumowanie

Polscy eksperci unikalnie rozumieją ormiański dylemat, gdyż Polska sama stanęła przed podobnym wyborem w 1939 roku. Korytarz eksterytorialny przez suwerenne państwo, prezentowanie ultimatum jako propozycji pokojowej, asymetria sił – wszystkie te elementy przypominają żądania Hitlera dotyczące Pomorza. Profesor Jerzy Marek Nowakowski z Uniwersytetu Warszawskiego zauważa: „Różnica między Polską 1939 a Armenią 2025 polega na tym, że my mieliśmy sojuszników, którzy przynajmniej formalnie wypowiedzieli wojnę agresорowi. Armenia jest zupełnie sama.”

Dr. Sławomir Dębski, dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, dodaje: „Tragedia małych narodów polega na tym, że często muszą wybierać nie między dobrem a złem, ale między złem a jeszcze większym złem. Armenia wybrała mniejsze zło, choć z polskiej perspektywy rozumiemy tych, którzy wolą honor od pragmatyzmu”.

Eksperci z Carnegie Endowment z wyraźną satysfakcją komentują sukces amerykańskiej dyplomacji w regionie. Thomas de Waal podkreśla, że „Armenia musiała wybierać między 'Historyczną Armenią’ a 'Realną Armenią'” – między nostalgia za wielkością a pragmatycznym przetrwaniem.

Eksperci z Chatham House ostrzegają przed długoterminowymi implikacjami triumfu „przymusowej dyplomacji” nad prawem międzynarodowym. Laurence Broers pyta: jeśli siła stanowi prawo, co to oznacza dla innych zamrożonych konfliktów na świecie?

Michael Clarke z King’s College London zauważa fundamentalne pytanie: jeśli Armenia może być zmuszona do takich ustępstw, to jakie państwo będzie następne? Precedens ustanowiony na Kaukazie może mieć konsekwencje daleko wykraczające poza region.

Jeśli mała Armenia może być zmuszona do takich ustępstw wobec koalicji islamskich sąsiadów, wspieranej przez amerykańską realpolitik, to czy suwerenność w XXI wieku pozostaje realną opcją dla małych narodów, czy jedynie nostalgicznym mitem z epoki państw narodowych? Odpowiedź na to pytanie zadecyduje nie tylko o przyszłości Armenii, ale o naturze międzynarodowego porządku w nadchodzącej dekadzie.