
Rodzina Moszoro – ormiańsko-galicyjska saga z Rosario

Gdyby w Rosario przyznawano Oscary za „najbardziej polską rodzinę w Argentynie” z ormiańskimi korzeniami, Moszoro zdobyliby zapewne komplet statuetek. Ich historia, jak najlepszy film, splata losy ormiańskiej szlachty, galicyjskich kresów, powojennej emigracji i walki o przetrwanie polskości po drugiej stronie oceanu, w kraju Maradony i tanga!
Szlacheckie, ormiańskie korzenie
Nazwisko Moszoro/Messorian wywodzi się z tej pierwszej fali ormiańskich rodzin na ziemiach polskich – bohaterów, którzy 500 lat temu przenieśli się z Armenii do Rzeczypospolitej. Rodzina pielęgnowała pamięć o swoim pochodzeniu: przynależność do herbu, przedmioty z dawnych domów w Kołomyi, elementy ormiańskiej kuchni i tradycji – wszystko to znajdziemy w przekazanych do Instytutu Pamięci Narodowej pamiątkach rodzinnych.
Bohaterowie dwóch ojczyzn
Kazimierz Moszoro wyjechał z Galicji, studiował we Lwowie, działał w ruchu młodzieżowym i szybko trafił na front wojenny: najpierw przez Węgry, potem przez Francję, aż do Szkocji. Jego brat Stefan walczył pod Monte Cassino i – jak to w życiu bywa – stanął przed dramatycznym wyborem: wrócić do komunistycznej Polski czy pozostać na emigracji.
Ludmiła z Dąbrowskich – lwowianka, harcerka, konspiratorka – ścigana przez NKWD ucikła z sowieckiej strefy okupacyjnej do niemieckiej, potem aresztowana przez gestapo trafiła do Auschwitz i przeszła przez koszmar obozów aż do wyzwolenia. Siłę dawała jej nie tylko niezłomność ducha, ale i głęboka religijność – do dziś zachował się jej modlitewnik zrobiony ze skrawka oświęcimskiego worka.
Rosario: polskość pod palmami
Po wojnie Kazimierz i Ludmiła poznali się na imprezie… bożonarodzeniowej w Londynie, a potem niemal z marszu polecieli do Argentyny, gdzie Kazimierz dostał niezwykle prestiżową posadę – jako jeden z 10 inżynierów na kontrakcie w argentyńskich fabrykach wojskowych. Rosario stało się nowym domem. W domu Moszoro tradycje polskie – od lekcji języka u babci po kolędowanie i harcerstwo – były chlebem powszednim. Z czasem językiem codziennym stał się hiszpański, polskość została „na specjalne okazje”, lecz to właśnie wtedy najbardziej ją pielęgnowano.
Nie tylko Polonia… el Polako
W Rosario Moszoro byli zawsze „el Polako”. W szkole trzeba było bronić honoru Polski nawet przy mundialowych niepowodzeniach! Udzielali się we wszystkich polskich stowarzyszeniach. Bartłomiej Stanisław Moszoro został konsulem honorowym i na stałe wpisał rodzinę w pejzaż argentyńskiej Polonii.
„To, co pomogło przetrwać, to była wiara”
Modlitwa po polsku, śniadania u babci Ludmiły, wspólne śpiewanie kolęd, a przede wszystkim… niezłomna wiara, że nawet z daleka można służyć Polsce. Rodzina Moszoro udowadnia, że polskość i ormiańskie korzenie mogą być jak wino – im starsze, tym cenniejsze. Ich opowieść to swoista „pocztówka z Krańca Świata” dla wszystkich, którzy tęsknią za domem, ale najlepiej czują się „między” – Polską, Armenią, Argentyną.
Zapraszam do obejrzenia filmu.
PS
Na mundialu w 1978r. na meczu Polska -Argentyna (niestety przegranym) powiewała tylko jedna polska flaga – trzymana przez rodzinę Moszoro…
Źródło:
- Nowy cykl „Archiwum Pełne Pamięci. Ocalone historie” przedstawia 6. odcinek serii pt: Rodzina Moszoro. Ormiańsko-galicyjskie dziedzictwo